Ona utalentowana złotniczka i pasjonatka wszystkiego co związane z biżuterią, uwięziona w korporacyjnym świecie jako księgowa. On miłośnik sztuki fotografii i świetnie zapowiadający się grafik designer, marzący o tym by wykorzystać w pełni swój potencjał i umiejętności. Spotykają się zupełnie przez przypadek. Szybko zakochują się w sobie, co jest początkiem wspólnej pasji i wielkiej miłości. Błyskawicznie dochodzą do wniosku, że łącząc i wykorzystując swoje umiejętności, mogą stworzyć projekt, jakiego w biżuteryjnym świecie jeszcze nie było. Porzucają korporacyjne życie, stawiają wszystko na jedną kartę i wyprowadzają się do małego miasta, by tam od zera budować coś wielkiego - profesjonalny blog o biżuterii a później sklep KINGY.PL - Królestwo Biżuterii.
Chcesz poznać nas bliżej? Poniżej znajdziesz parę słów o nas...
Nie mogę powiedzieć, że pasję do biżuterii wyssałam z mlekiem matki, ale na pewno zainteresowanie pojawiło się już we wczesnym dzieciństwie i to za sprawą moich rodziców - jubilerów. Od dziecka wolny czas spędzałam w pracowni jubilerskiej, a kiedy tylko nadarzyła się okazja wyjeżdżałam na zakupy bądź targi jubilerskie. Gdy trochę podrosłam trafiłam do szkoły złotniczej, gdzie nauczyłam się projektować i tworzyć biżuterię od podstaw. Studia na Uniwersytecie Warszawskim nie przeszkadzały mi, żeby wieczory spędzać przy moim małym warsztacie jubilerskim i ćwiczyć rękę przy coraz bardziej zaawansowanych projektach. Studia minęły, przyszedł czas na życie w korporacji, ale jubilerstwo zawsze było gdzieś z tyłu głowy. Po 3 latach spędzonych w korporacji stwierdziłam, że mam tego dość, życie na etacie nie jest dla mnie – założyłam firmę jubilerską KINGY. To był idealny sposób na połączenie moich zainteresowań z profesjonalną wiedzą, którą przez lata gromadziłam. Blog KINGY to dla mnie miejsce, gdzie mogę dać Wam jak najwięcej z mojego świata biżuterii, w którym teraz żyję.
„Praca wypełni Ci dużą część życia. Jedynym sposobem na prawdziwą satysfakcję z pracy jest robienie tego, w czego wielkość się wierzy. A jedynym sposobem na robienie rzeczy wielkich dla Ciebie jest miłość do tego, co się robi.” – Steve Jobs
Uwielbiam ten moment, kiedy zasiadam w wygodnym krześle z kubkiem pysznej kawy w ręku i czytam świeżą porcję newsów ze świata mody i biżuterii. Tak właśnie rozpoczynam każdy swój dzień. To mój mały rytuał, dzięki któremu uwielbiam poranki. Ale kiedyś tak nie było.
Zanim jeszcze poznałam Kamila i zanim zaczęły się jakiekolwiek plany dotyczące własnej firmy, każdy poranek był dla mnie męczarnią. Wstawałam do pracy, która nie dawała mi satysfakcji. Każdy dzień był taki sam. Spełnienia szukałam w zajęciach dodatkowych. Regularne ćwiczenia, co weekendowe wyjazdy i podróżowanie. Czas poza pracą był interesujący, ale kiedy przychodził poniedziałek czułam, że ciągle czegoś mi brakuje.
Od dłuższego czasu rozmyślałam, jakby to było mieć własną firmę i pracować z pasji a nie obowiązku. W zasadzie to nie były tylko rozmyślania. Ja dzieliłam się swoimi marzeniami z innymi. Czytałam książki, blogi i artykuły o tematyce biznesowej. Swoimi myślami i małymi decyzjami powoli przybliżałam do siebie realizację swoich marzeń. To wszystko okazało się ogromnie pomocne, kiedy ostatecznie zdecydowaliśmy się z Kamilem zaryzykować – rzucić dotychczasowe korporacyjne życie i założyć własną firmę marzeń. Teraz wiem, że praca, która wypełnia większą część mojego życia, jest również moją wielką pasją. To idealne warunki do tworzenia rzeczy wielkich.
Nigdy nie przypuszczałem, że znajdę się w tym miejscu w którym teraz jestem. Odkąd dostałem pierwszy komputer moim marzeniem było zostać informatykiem. Liceum a potem studia o profilu informatycznym miały przypieczętować moją ścieżkę. Bardzo dobrze czułem się w tym, czym się zajmowałem, jednak na swojej drodze spotkałem coś, co odciągnęło mnie od programowania i składania komputerów. Fotografowanie i obróbka cyfrowa zdjęć, a potem projektowanie graficzne okazały się moją prawdziwą pasją w której, dzięki ciężkiej pracy i wielu nocom zarwanym na samokształceniu, zacząłem odnosić sukcesy. Już wtedy wiedziałem, że standardowa "ścieżka życiowa", na przykład w jakiejś korporacji, zdecydowanie nie jest dla mnie. Od długiego czasu myślałem o tym, żeby zacząć własny biznes a w mojej głowie kiełkowały przeróżne pomysły. Kiedy latem 2015 roku spotkałem Blankę, moje życie odwróciło się o 180 stopni. Postanowiliśmy połączyć swoje pasje. Jej wyczucie stylu, umiejętności i wiedzę jubilerską i moje zamiłowanie do fotografii i smykałkę do komputerów - w ten sposób powstał projekt KINGY, który bardzo szybko się rozwija i z którego obydwoje jesteśmy dumni.
„Człowiek z nowymi pomysłami jest wariatem, dopóki nie odniesie sukcesu.” – Mark Twain
Wszyscy dziwili się mojej decyzji i otwierali szeroko oczy kiedy słyszeli co planuję… wyjazd z Warszawy, gdzie się urodziłem, miałem rodzinę, przyjaciół, znajomych, treningi i pracę. Był to dla mnie ogromnym krok tym bardziej, że wkraczałem na nowe, nieznane wody.
Przeprowadzka do Tarnobrzega i zostawienie wszystkiego za sobą nie było czymś łatwym, ale nie przyjechałem tu sam. Kluczową rolę odegrał fakt, że przyjechaliśmy tu z Blanką we dójkę. Małe miasto ma swoje plusy – mogliśmy w spokoju skupić się na rozwijaniu naszego projektu, a po pracy na sobie – wspólnych spacerach, rozmowach i naszej relacji. W obu przypadkach dało to niesamowite efekty.
Udało mi się uciec od zgiełku, korków i imprez (uwielbiam się bawić, ale jest czas na pracę i na zabawę, a tego pierwszego potrzebowałem znacznie więcej by dobrze pokierować firmą, być w pełni wydajnym i „ostrym” jeśli chodzi o pomysły). Wszystkim tym, którzy planują otworzyć swój biznes i chcą wyrwać się z macek korporacji, gorąco polecam taki zabieg. By zbudować coś wielkiego najpierw trzeba z wielu rzeczy zrezygnować, aby potem móc w pełni cieszyć się z sukcesu, a dzięki wyrzeczeniom dzieje się to znacznie szybciej.
Mam nadzieję, że uda mi się choć trochę zainspirować Was naszą historią. Oboje podjęliśmy ryzyko, a dzisiaj z perspektywy czasu, mogę powiedzieć z ręka na sercu, że to była najlepsza decyzja w moim życiu.
Wkrótce...
“KINGY“ to w angielskim zdrobnienie od słowa “KINGFISHER”. Jest to gatunek niewielkiego ptaka rybożernego z podrodziny zimorodków. Nazwę „zimorodek” w języku polskim próbowano wywieść od „ziemio-rodek”, czyli „rodzący się w ziemi”. Tłumaczenie to jednak nie jest poprawne, gdyż nazwa ptaka nie łączy się z „ziemią” a „zimą” (ptak jakoby rodził się w zimie).
...księżniczka Alkione i jej mąż Keyks zostali zamienieni w zimorodki. Byli to szczęśliwi małżonkowie, którzy ściągnęli na siebie gniew bogów porównując się do Hery i Zeusa. Zeus doprowadził do śmierci mężczyzny, a jego żona rzuciła się do morza. Bogowie pożałowali swojego gniewu i przemienili małżonków w ptaki. Greckie określenie „dni zimorodka” oznacza okres spokoju i odnosi się do kilkutygodniowego okresu w styczniu, w którym wiatry nad Morzem Egejskim uspokajają się. W wierzeniach starożytnych był to czas, w którym Eol, bóg wiatrów i ojciec Alkione, uspokajał wiatry i fale, aby córka–zimorodek mogła bezpiecznie zbudować gniazdo i złożyć jaja.
...suszone skóry zimorodków były uważane za talizman, chroniący przed uderzeniem pioruna.
Źródło: http://: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zimorodek_zwyczajny
©2024 - KINGY.PL - Wszelkie prawa zastrzeżone.